PJWSTK uczelnią gotowania na parze i marketingu

„Kasa, misiu, kasa” – nowe motto uczelni, które w praktyce stosuje już bez żadnego skrępowania. I paradoksalnie PJ-ka zbliża się coraz bardziej do różnych uczelni gotowania na parze i marketingu:

1. W czasie całości moich studiów nie zdarzyła i się jeszcze żadna ankieta oceniająca wykładowców. Z mojego punktu widzenia uczelnia nie dba o opinię studentów i nie zależy jej na dostosowaniu do ich oczekiwań.

2. Wykładowcy stają się coraz bardziej neolityczni, oderwani od realiów rynkowych, technologicznych i czysto ludzkich, bo NIE są też przeważnie zainteresowani propozycjami studentów. PJ-ka jest już coraz bardziej zaprzeczeniem samej siebie z czasów jej założenia.

3. Wykładowcy potrafią być bezczelni coraz bardziej. Mam za sobą studia na uczelni państwowej i znam ten typ „naukowca” – zgrzybiałego neudacznika, który nauczył się czegoś 30 lat wcześniej i… tyle. Nie rozwija się, nie jest zainteresowany zdaniem innych, każdą propozycję traktuje jak zamach na swoją osobę. Czasami ma wrażenie, że niektórzy zachowują się jak niegdyś dzieci neo – posuną się do najgorszej niegodziwości byle udowodnić swoją rację. Czasami zdarza się, że nie poinformuje lub zdezinformuje o czymś… ale niedoczekanie by przyznał rację lub zmienił zdanie.

Mam wrażenie, że jakieś 10 lat temu na PJ-ce nadeszło globalne oziębienie i wykładowcy się (zbyt) dobrze zakonserwowali.

Opinia znaleziona na http://antypjwstk.blogspot.com/2010/01/opaty.html