Bezsensowne zadania, ukryte koszty i brak przyszłości po PJATK

To po prostu maszynka do wyciągania pieniędzy od studentów. Przysięgam – całą wiedzę, którą tutaj przekazują, można bez problemu zdobyć w internecie albo na kursach, ucząc się samemu. Ten uniwersytet w żaden sposób nie przygotowuje do zawodu – może poza kierunkiem „digital design”, czyli tworzeniem logotypów. Ale przecież większość osób wybiera tę uczelnię z myślą o poważnych specjalizacjach, a tam nie zdobędziecie potrzebnego wykształcenia. Bardzo wielu absolwentów nie potrafi znaleźć pracy w zawodzie po ukończeniu tych studiów.

Zadania, które tutaj zadają, są całkowicie bezsensowne. To ogromna strata czasu – mnóstwo pracy domowej, wielkie obciążenie, a mimo to nauka nie ma realnej wartości. Co gorsza, wykładowcy nie oceniają uczciwie – potrafią obniżać oceny bez powodu, nawet gdy zadanie jest wykonane poprawnie i z pełnym zaangażowaniem.

Są też obowiązkowe wyjazdy, za które trzeba płacić spore kwoty – z tego co pamiętam, około 1000 zł lub więcej, i nie można z nich zrezygnować, bo wtedy nie dostaje się zaliczenia z przedmiotu. Tak, budynek jest nowy i ładny, ale to tylko ładne opakowanie bez wartości. W dodatku część wykładowców jest po prostu nieadekwatna do pracy z ludźmi – zdarzają się osoby, które potrafią oblać studenta tylko dlatego, że wyraził swoje zdanie lub nie wyłączył telefonu. Oczywiście są też dobrzy i serdeczni nauczyciele, którzy traktują studentów z szacunkiem – ale nawet oni nie są w stanie uratować sytuacji, bo program nauczania nie ma żadnej wartości.

Opinia została opublikowana publicznie na platformie Google Maps i jest dostępna pod adresem: https://maps.app.goo.gl/UMKnTXvrAggayFEF8. Pochodzi od studentki Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych, która opisała swoje negatywne doświadczenia z przebiegu nauki, organizacji zajęć oraz stosunku kadry do studentów.

Autorka tej opinii formułuje bardzo ostre, ale szczegółowe zarzuty wobec uczelni. Jej relacja skupia się na trzech głównych aspektach: braku praktycznej wartości nauczania, nieuczciwym ocenianiu oraz nadmiernym obciążeniu finansowym studentów. Wskazuje, że mimo wysokiego czesnego uczelnia nie dostarcza realnych kompetencji zawodowych, a studenci po ukończeniu studiów często nie znajdują zatrudnienia w branży. Uwagę zwraca też wątek obowiązkowych, kosztownych wyjazdów – traktowanych jako forma dodatkowego przymusu finansowego. Autorka krytykuje też kulturę dydaktyczną – od wykładowców, którzy nie potrafią uczyć i nadużywają swojej pozycji, po system, który nie wspiera rozwoju, a raczej zniechęca i wypala.

Choć w opinii pojawia się wzmianka o kilku dobrych nauczycielach i estetyce budynku, są to jedynie drobne wyjątki w bardzo negatywnym ogólnym obrazie. W przekazie dominuje silne poczucie niesprawiedliwości, zmarnowanego czasu i pieniędzy, a także przekonanie, że uczelnia działa bardziej jak biznes niż instytucja edukacyjna.