Ostrzeżenie przed studiami na PJWSTK: Opinia o kierunku realizacja dźwięku

Poniższa opinia dotycząca Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych, znanej również jako PJATK, została znaleziona na stronie https://dzwiek.org/threads/prawda-o-studiach-podyplomowych-realizacja-dzwieku-w-pjwstk.5544/. Autor dzieli się swoim rozczarowaniem studiami na kierunku „Realizacja dźwięku”, przedstawiając szczegółową relację z nieudanych doświadczeń.

Autor recenzji ostrzega przyszłych studentów przed wyborem kierunku „Realizacja dźwięku” na PJWSTK. Opisuje swoje doświadczenia jako pełne rozczarowania, począwszy od nieprawdziwych zapewnień dotyczących warunków nauki, poprzez chaos organizacyjny i brak odpowiednich materiałów dydaktycznych, aż po nieprofesjonalne podejście kadry zarządzającej. Problemy takie jak przestarzały sprzęt, brak dostępności studiów nagraniowych, niespójny program nauczania oraz brak odpowiednich zajęć praktycznych są wymienione jako główne przyczyny frustracji. Pomimo kilku pozytywnych doświadczeń z niektórymi wykładowcami, ogólny obraz studiów pozostaje negatywny. Autor kończy swoją recenzję apelem do środowiska, aby omijać tę uczelnię i kierownika kierunku, Pana Ma****ę, szerokim łukiem.

Oto treść opinii:

„Tak się składa, że kończę teraz „Realizację dźwięku” na PJWSTK i chciałem wszystkich przestrzec przed tą uczelnią. Od lutego zeszłego roku miałem zaszczyt uczestniczyć w pierwszym naborze tego kierunku i jak się okazało w trakcie trwania studiów, decyzja o podjęciu nauki na tej uczelni była jedną z najgorszych w moim życiu. Ale zacznijmy od początku…

Już podczas pierwszego zjazdu rok temu byłem bardzo zdziwiony, że mimo wcześniejszych zapewnień Pana z dziekanatu o ograniczonej liczbie przyjętych studentów, na pierwszym wykładzie pojawiło się ponad 40 osób, w większości bardzo sympatycznych. Pan Ma****a, kierownik kierunku, na rozpoczęciu opowiadał, jak to pracownicy przygotowują salę do ćwiczeń, że program studiów jest jego autorstwa i ile czasu spędził na jego opracowaniu, oraz że będziemy mieli zajęcia w studiach nagraniowych w Warszawie. Wszystko okazało się wierutną bzdurą. Gdy zauważyłem, że coś jest nie tak od samego początku, mogłem zrezygnować i stracić „tylko” 1000 zł wpisowego.

Wspominałem już o obietnicy Pana Ma****y o adaptacji sali. Po roku sala wygląda tak, jak na załączonym zdjęciu – jej adaptacja rozpoczęła się w grudniu 2010, dziesięć miesięcy po rozpoczęciu nauki, i nadal trwa. Pierwsze ćwiczenia odbyły się w tej sali w grudniu, wraz z remontem. Były to jedyne dwa zjazdy przez całe studia. Stare IMAC-i, m-boxy i słuchawki dla może 12-14 osób, które umieszczono w sali remontowanej, pełnej kurzu. Na ostatnich, czyli drugich ćwiczeniach w roku, prawie nic nie działało poprawnie – protools się wieszał, logic też, po prostu masakra. Ktoś może zapytać: przecież mają w szkole studio nagraniowe, przecież reklamują się nim. Może i studio jest, ale zobaczyłem je dopiero dwa tygodnie przed końcem nauki, a żadnych zajęć w nim nie mieliśmy, a stało wolne!

Te komputery w remontowanej sali to i tak był duży postęp. Wcześniejsze zajęcia mieliśmy w sali nazwanej przez jednego z wykładowców „kurnikiem” o pogłosie większym niż w Kościele Mariackim w Krakowie. Gdy wykładowca coś mówił, siedzący z tyłu rozumieli co drugie słowo. Co dopiero, gdy prof. Miśkiewicz chciał nam puścić przykłady muzyczne. Przesympatyczny człowiek z ogromną wiedzą, jak większość wykładowców.

Myślicie, że to studia, więc były jakieś egzaminy, zaliczenia itp. Nic z tych rzeczy, nawet nie było list obecności na wszystkich zajęciach. Ktoś, kto nie był ani razu, a zapłacił, też dostanie dyplom.

Mogę podać jeszcze wiele przykładów uchybień, np. pierwsze zajęcia w Sonusie w 30 osób, brak jakiejkolwiek organizacji, ciągłe zmiany w planie zajęć, brak spójnego programu nauczania i tak dalej. Wszystko mogę poprzeć konkretnymi sytuacjami.

Fakt, mieliśmy kilka fajnych zajęć, np. druga wyprawa do Sonusa w grupach około 10-osobowych, wspomniane zajęcia z prof. Miśkiewiczem, Panem Walaszkiem, czy Panem Białoskórskim. Większość wykładowców była bardzo sympatyczna, posiadająca ogromną wiedzę, tylko szkoła nie stworzyła im warunków do jej odpowiedniego przekazania, a program studiów, którego Pan Ma****a był autorem, okazał się fikcją. Nie było spójnego programu nauczania. Jak inaczej wytłumaczyć brak jakichkolwiek zajęć teoretycznych czy ćwiczeń z zastosowania procesorów dynamiki? Studentka na ostatnim zjeździe po roku nauki pyta prowadzącego, co to jest ratio i nie wie nic o kompresorze, jak działa itp.!

Wielokrotnie zwracaliśmy uwagę kierownictwu kierunku, że studia za 8000 zł rocznie powinny wyglądać inaczej. Pierwsze pismo, które podpisali wszyscy obecni wtedy na wykładach studenci, trafiło do Pana Ma****y w kwietniu, czyli po dwóch miesiącach nauki. Obiecywał, że najlepsze dopiero przed nami w następnym semestrze, sala będzie zaadaptowana, szkolenia z Protoolsa, autoryzowane przez Didgi, będą jak tylko zdobędzie certyfikat trenera itp. I tak mówił bez końca.

Aktualnie cała sprawa wygląda następująco: wczoraj mieliśmy spotkanie z rektorem, dyrektorem administracyjnym, Panem Ma****ą, w sprawie zwrotu chociaż części pieniędzy, co nie przyniosło żadnego skutku. Część osób jest zdecydowana na pozew zbiorowy, a najprawdopodobniej wszystko znajdzie finał w sądzie.

Apeluję do wszystkich w środowisku: omijajcie PJWSTK i P. Maę szerokim łukiem! Może wam się odbić współpraca z nimi i tą szkołą wielką czkawką! Wiem, że wysuwam poważne oskarżenia przeciwko ludziom o dość wysokiej pozycji w naszym środowisku, dlatego podpisuję się pod nimi imieniem i nazwiskiem. Wiem, że posypią się gromy, część osób nie uwierzy, jeszcze inni nazwą mnie kłamcą, ale prawda musiała wyjść na światło dzienne! Panie Maa, żarty się skończyły.”